Saturn znany jest z otaczających go pierścieni. Ich pochodzenie oraz skład są już z grubsza wyjaśnione. Problemem na Saturnie jest coś innego.
Pierwsi zdobywcy Układu Słonecznego, sondy Voyager 1 i 2 przybyły na początku lat 80-tych w okolice Saturna. Wykonały czarno białe zdjęcia, które wprawiły cały świat naukowy w osłupienie. Przesłane obrazy pozwoliły się przyjrzeć powierzchni Saturna w zbliżeniu jakiego nie umożliwiał żaden ziemski teleskop. Oczom naukowców ukazała się sześciokątna chmura w pobliżu północnego bieguna planety, o regularnym kształcie, zupełnie niespotykana w żadnym innym znanym miejscu w kosmosie. Nie wiadomo było co o tym myśleć.
Niemal równe ćwierć wieku później do Saturna dotarła sonda Cassini. Okazało się, że mimo upływu lat, sześciokątna chmura nadal istnieje. Saturn ma cienką atmosferę, w której występują okrężne cyrkulacje i fale, stąd też jest to ostatnie miejsce gdzie można by przypuszczać, że powstanie tam jakakolwiek geometryczna figura. To musiałby być dziki przypadek – i dodatkowo wielką zagadką była trwałość owego zjawiska, bo przecież gazowe chmury nieustannie się kłębią i wirują, a wspomniany kształt pozostaje niezmienny. Dzięki pomiarom Cassini udało się szacunkowo zmierzyć ową heksagonalną chmurę. Okazało się, że ma ona średnicę około 25 tysięcy kilometrów. Dodajmy, że promień Ziemi to około 6300 kilometrów, czyli cała nasza planeta swobodnie zmieściłaby w tajemniczej chmurze! Analiza zdjęcia wykonanego przez Cassini wykazała również dziwną aurę dookoła heksagonu. To najprawdopodobniej naładowane cząsteczki gazu unoszące się w atmosferze Saturna. Nigdy jednak tego typu zjawisko nie było widziane w tak potężnej skali.
Próbę wyjaśnienia zjawiska podjęli już w 2005 r. naukowcy, którzy przeprowadzali badania z płynami. Były one poddawane siłom odśrodkowym. Okazało się, że przy odpowiednio dużej prędkości kątowej oś symetrii względem środka była zniekształcona. Wytwarzają się przy tym siły powodujące tworzenie się kształtu wielokąta foremnego. Ponieważ Saturn jest gazowym gigantem, więc powinna zachodzić analogia w stosunku do cieczy. Podobno te samo zjawisko występuje w niektórych huraganach na Ziemi. To tylko jednak przypuszczenie. Oficjalnego wyjaśnienia pochodzenia sześciokątnej burzy z chmur wciąż nie ma.
Teleskop Hubble’a wykonał kolejne zdjęcia Saturna, na których nie widać analogicznego sześciokąta przy biegunie południowym. Odkryta przez Voyagery jest więc unikalna.
Źródło grafiki: astronomy.com
Przesłanie to liczba 6 – 6 wierzchołków, 6 ścian, wysokość 100 kilometrów czyli około 60 mil, średnica 25,000 km czyli około 16 mil, znajduje się pod osłoną, jak to napisali, polarnej nocy trwającej około 16 lat. Saturn jest szóstą planetą od słońca, ma 56 księżyców… Jeszcze parę liczb się pojawia oscylujących wokół szóstki które uwzględniając margines błędu pomiarów itp. można by również uznać za symboliczne (zawierające 6).
Ocenia się, że heksagon powstał na skutek silnych prądów strumieniowych (o prędkości 320 km/h), które są obecne w okolicach północnego bieguna planety. Najciekawszy jest w tym wszystkim fakt, że od chwili jej odkrycia (przez sondę Voyager), czyli od początku lat osiemdziesiątych, formacja o średnicy 30 tysięcy kilometrów nie zmieniła swojego kształtu.