Ten wynalazek jest przeznaczony dla 20% populacji świata, która nie ma stałego dostępu do elektryczności – źródło światła które nie wymaga gniazdka ani słońca.
W krajach rozwijających się najpopularniejszym źródłem światła są lampy naftowe. Paliwo do takiego oświetlenia jest stosunkowo drogie, może pożerać od 10-20% domowego budżetu. W dłuższym okresie wdychanie oparów z lamp naftowych jest szkodliwe dla zdrowia, dochodzi też do wypadków poparzenia, w Indiach ulega im 1.5 miliona osób rocznie. Oblicza się też, że lampy naftowe są dużym źródłem dwutlenku węgla w atmosferze. Jedna lampa używana przez cztery godziny dziennie rocznie produkuje 100kg CO2.
Pomysł na tanie i skuteczne zasilanie jest zainspirowany starymi zegarami z kukułką. Lampa jest zasilania siłą grawitacji, stąd jej nazwa GravityLight. Właściwym źródłem światła są diody LED. Energię dostarcza odważnik, który zawieszamy tuż przy lampie i który stopniowo się obniża. Jedno zawieszenie starcza na niecałe pół godziny oświetlenia. Odważnikiem jest torba wypełniona czymkolwiek ciężkim co jest pod ręką, kamieniami lub piaskiem.
GravityLight nie zastąpi tradycyjnych żarówek, natomiast jest porównywalne z lampami naftowymi, które chce zastąpić. Nie wymaga żadnych dodatkowych wydatków na paliwo, trzeba tylko od czasu do czasu podwiesić odważnik wyżej, można to robić wielokrotnie. Jest też bezpieczne, nie oparzy, nie wydziela oparów. Genialnie proste.
Więcej na stronie twórców GravityLight
Źródło grafiki: tbnetwork.org
Łajno mnie obchodzi ile kg CO2 produkuje cokolwiek, bo przecież nie ma czegoś takiego jak wpływ człowieka na globalne ocieplenie. Zaś co do wynalzaku – zacny.
Widzę, że lansujesz zdanie Korwina Mikkego w wersji umiarkowanej. Globcio jest, ale to nie człowiek na nie wpływa. W wersji skrajnej globcia w ogóle nie ma.
Jest coś takiego jak wpływ człowieka na globalne ocieplenie, natomiast nie ma stuprocentowo przekonujących dowodów na to, że wydarzy się jakaś katastrofa jeżeli np. Arktyka się z tego powodu w końcu roztopi. Być może tyle będzie z tego dramatu co ze zburzenia posągów Buddy przez talibów, czyli chwilę popłaczemy, że utraciliśmy kawał naszej historii. Zagłady ludzkości z powodu CO2 nie wieszczę.
Osobiście uważam, że większym zagrożeniem dla ludzkości niż CO2 są gender studies.
Afryka czy inne Bangladesze nigdy nie słynęły z ekonomiczności, więc trudno przypuszczać, że się to u nich przyjmie.
Za ropę krajów, gdzie jest skrajna bieda, nie elektryfikuje się ludzkich siedzib, tylko rozdaje kawałki plastiku z diodami świecącymi trupim światłem. Ropa jest dzięki temu względnie tania, obowiązek wobec ludzkości spełniony, jakaś firma zarabia kasę…
W filmie animowanym Piorun (Bolt) jest scena, kiedy bohaterowie docierają do Las Vegas. Neony błyskają reklamami hamburgerów i innych snaków. „EAT MORE FOR LESS!” W końcu bohaterowie lądują w bocznej ulicy na tyłach kasyn i restauracji, a tam śmietniki są pełne dobrego, niezepsutego, a czasem nawet nietkniętego przez nikogo jedzenia. Zawsze jak widzę tę scenę, to myślę o głodujących na świecie i sposobach, jakimi chce im się pomóc. Szkoda słów…
W restauracji Danny’s gdzieś przy autostradzie na wschód od LA widziałem w karcie dań piękne hasło rozpoczynające stronę z deserami: „You have room!” W sumie racja, jak usunąć sobie mózg, to jeszcze przy pełnym żołądku da się coś w człowieku upchać. Z ust niedaleko.