Pod koniec XIX wieku Nowy Jork stal się sercem pompującym krew do biznesowego organizmu USA. To tutaj ściągali ludzie chcący zarobić pieniądze albo wejść na karty historii.
Wall Street jest silnikiem napędzającym całą gospodarkę, zaś Manhattan to miejsce gdzie realizowane są najbardziej nawet wyrafinowane usługi finansowe. Wszystkie chcące się liczyć firmy muszą posiadać nowojorski adres. Jeśli ktoś planuje wprowadzenie na rynek nowego produktu, musi urządzać premierę właśnie w tym miejscu. Byli i tacy, którzy zrozumieli potęgę Nowego Jorku wcześniej niż szare tłumy i przybyli tu czynić świat nowocześniejszym i lepszym. Największym z tych odkrywców był bez wątpienia Thomas Alva Edison.
Pojawił się w mieście w 1869 r. Choć laboratorium założył pierwotnie z pobliskim New Jersey, pieniędzy dla swoich projektów poszukiwał na Manhattanie. Miał dopiero dwadzieścia kilka lat, a o telegrafie czy prądzie wiedział dosłownie wszystko. Na Sześćdziesiątej Piątej ulicy umieścił swoje nowe biuro, co prawda w piwnicy i na niewielkiej powierzchni, ale liczyło się jedno – blisko stąd było na Wall Street. Nie trzeba było codziennie rano dojeżdżać, lecz wystarczyło pójść spacerkiem do miejsca, bez którego rozpoczęcie działalności na większą skalę było niemożliwe.
Entuzjazm Edisona spodobał się finansiście J.P. Morganowi, wykładającemu gotówkę, dzięki której wynalazca uruchomił pierwszą w Nowym Jorku elektrownię. Od 1882 r. mieszkańcy „Wielkiego Jabłka” mieli już w krótkiej perspektywie obiecany prąd w kontaktach. Żeby czytać wieczorami książki bez używania świec, potrzeba było jeszcze tylko żarówek. Edison dostarczył i je – już trzy lata wcześniej opatentował jako pierwszy w USA stalowo-szklaną żarówkę. Osobiście przystąpił do kopania rowów pod kable elektryczne, które dostarczyły prąd oświetlający pierwsze w mieście ulice. Wall Street aż po redakcję New York Timesa rozbłysł w nocy światłem żarowym! Na ścianie hotelu u zbiegu Broadwayu i Piątej Alei zapaliła się pierwsza na świecie elektryczna reklama. W mieście rozdzwoniły się też telefony. Świat się zmieniał, a Edison był jednym z głównych motorów tej metamorfozy.
Dzięki pieniądzom Morgana założył Edison Electric Light Company, która w 1911 r. weszła w fuzję z innymi firmami, tworząc największego kapitałowo giganta wszystkich czasów – General Electric. Inne wynalazki Edisona można jedynie wyliczać i zachwycać się, powtarzając pod nosem „o rany, to też on?” Były wśród nich płyta gramofonowa, dyktafon, lodówka, a nawet krzesło elektryczne. Ale także projektor filmowy. I tutaj zaczęły się problemy genialnego wynalazcy.
Thomas Alva Edison posiadając patent na projektor, był de facto ojcem chrzestnym kina. Tyle że jako człowiek, który przepracował całe swe życie w branży związanej z prądem, nie do końca rozumiał zasady rządzące showbiznesem. Według niego, kino powinno szerzyć wiedzę, być „jak najlepszym narzędziem rozumu”. Może dlatego przez pierwszą dekadę swego istnienia kino nie było nazbyt popularne. Potem zadziałał sam rynek. W Nowym Jorku zaczęły powstawać setki nickelodeonów, tanich kin dla biedoty w których wyświetlano nieme filmy przy akompaniamencie grającego na pianinie tapera. Ich właścicielami byli w większości emigranci z Europy żydowskiego pochodzenia.
No i powstał pewien problem. Skoro bowiem w nickelodeonach wyświetlano filmy, to do Edisona jako właściciela patentu na projektor powinny trafiać udziały w zyskach. Ponieważ zwykle nie trafiały, Edison wraz z innymi przedsiębiorcami założył Trust, czyli organizację mającą bronić ich własności intelektualnych. Edison miał za sobą Kodaka i wiele innych amerykańskich firm. Posypały się procesy. Największym cierniem dla Trustu był sprytny i nieuchwytny Carl Laemmle, późniejszy założyciel wytwórni Universal, w czasach nowojorskich lider opozycji antyedisonowskiej.
Niemal wszyscy działający w branży filmowej Żydzi zaczęli uważać Edisona za wroga numer jeden, człowieka od którego należy uciekać. W Nowym Jorku jego władza była zbyt silna, więc posiadacze nickelodeonów powyprowadzali się ze Wschodniego Wybrzeża, przenosząc swe interesy do nowej ziemi obiecanej, czyli słonecznej Kalifornii. Klimat miał w tym przypadku generalne znaczenie, ponieważ łatwiej się tam kręciło filmy. Począwszy od 1910 r. w okolicach Los Angeles powstawały wytwórnie filmowe, tworząc trzon czegoś co z czasem zaczęto określać jako Hollywood. Edison nie mógł już im nic zrobić. Jego jurysdykcja nie sięgała do Bulwaru Zachodzącego Słońca. Zmarł w 1931 r.
Dziewięć lat później Hollywood nakręciło o nim film. Genialnego wynalazcę zagrał Spencer Tracy. Fabryka Snów rządziła już wówczas światem mediów, nie było więc problemu, żeby uhonorować człowieka, którego tak sprawnie wyrugowano z czegoś, co wymyślił.
Źródło grafiki: pixabay.com
W 1911 roku dziennikarz Miami Metropolis zapytał Edisona jak jego zdaniem będzie wyglądał świat za 100 lat. Oto relacja dziennikarza co odpowiedział mu wynalazca:
Tylko czarnoksiężnik ośmieliłby się podnieść kurtynę i odkryć sekrety przyszłości, a jaki czarnoksiężnik mógłby zrobić to pewniej, niż pan Tomasz Edison, który wyrwał juz tyle sekretów zazdrosnej Naturze? On jeden ze wszystkich ludzi żyjących posiada konieczną odwagę i dar przewidywania.
Już teraz pan Edison powiedział nam, że silnik parowy wydaje ostatnie tchnienie. Za sto lat będzie czymś tak odległym jak starożytność czy niezgrabne powozy z czasów Tudorów, za pomocą których podróż z Yorkshire do Londynu trwała tydzień. W 2011 roku pociągi będą poruszały się za pomocą elektryczności (która w ogóle będzie najważniejszą siłą napędzającą wszelką światową maszynerię), a hamulce będą hydrauliczne.
Podróżnik przyszłości jednakowoż nie będzie poruszał się wyłącznie po ziemi. Będzie latał w powietrzu chyżej niż jakakolwiek jaskółka, z prędkością dwóch setek mil na godzinę, w kolosalnych maszynach, które pozwolą mu na zjedzenie śniadania w Londynie, załatwienie interesu w Paryżu i powrót na lunch na Chepside.
Dom następnego wieku będzie umeblowany od piwnicy po strych meblami ze stali, za szóstą część obecnych kosztów, przy czym stal ta będzie tak lekka, że przeniesienie kredensu będzie tak proste, jak przeniesienie krzesła. Dziecko XXI wieku będzie kołysane w stalowej kołysce, jego ojciec będzie zasiadał na stalowym krześle przy stalowym stole, a buduar jego matki będzie wyposażony w stalowe sprzęty, pokryty wykładziną przypominającą palisander tudzież mahoń – czy jakiekolwiek drewno, które pani lubi.
Prawdziwym geniuszem to był Nikola Tesla. Edison ukradł wiele jego pomysłów. W realu obaj się mocno nienawidzili.
Ot, cała prawda.
Edison skupował ludzi do swojego laboratorium, a co zrobili zapisywał na swoje konto. Niezły cwaniak z niego był.
Edison był tak wpływowy, że jak komuś patent ukradł, to był w stanie wszystkim wmówić medialnie, że to jego praca.
Zamiast marnować czas na zapamiętywanie ogromu jego zdaniem nieisototnych informacji, młody Thomas Edison miał własny plan na pożyteczne spożytkowanie swych wysiłków. W wieku 9 lat w jego ręce trafiła książka pełna eksperymentów, która tak zaciekawiła chłopca, że już wkrótce zaczął samemu eksperymentować w osobistym małym laboratorium. Gdy już skończyły mu się przykłady z książki, Edison zaczął wymyślać własne, co często kończyło się zniszczonymi meblami i niekontrolowanymi wybuchami.