W tej portugalskiej miejscowości 13 października 1917 r. miał miejsce najlepiej udokumentowany cud naszych czasów. 70 tysięcy ludzi było świadkami ostatniego z serii widzeń.
Według relacji obecnych wówczas w Fatimie, „Słońce zaczęło się kręcić wokół i sprawiało wrażenie jakby miało spaść. Ludzie myśleli, że świat się kończy, ale słońce z powrotem przyjęło swoją normalną pozycję na niebie”. Warto dodać, że żaden astronom nie zaobserwował owego dnia żadnego nienaturalnego zachowania ciał niebieskich.
Cała sprawa zaczęła się dokładnie 13 maja, gdy trójka dzieci-pastuszków oświadczyła, że ukazała im się Matka Boska. Mieli doświadczyć jeszcze dwóch kolejnych tego typu objawień, aż wreszcie w sierpniu kilkadziesiąt tysięcy obecnych w Fatimie osób było świadkami nietypowych zjawisk atmosferycznych. Widać było wówczas m.in. jasny błysk na czystym, niebieskim niebie. Owe wydarzenia były jednak nieporównywalne z tym co wydarzyło się 13 października.
W owym czasie technika filmowa dopiero raczkowała i nie jest znany ani jeden film z cudu fatimskiego. Istnieje za to sporo zdjęć, na których widać tłum ludzi oświetlanych jakimś potężnym źródłem światła. Nie ma wątpliwości, że owego dnia coś się wydarzyło. Ale co dokładnie? Oficjalne wersje wspominają o piorunie kulistym. Z kolei niektórzy badacze UFO wskazują, że występujące podczas tego wydarzenia efekty: oślepiający błysk, świdrujący dźwięk i słodki zapach przenikający powietrze wiernie odpowiadają wielu relacjom obserwatorów UFO. Mimo że według sceptyków zdziwienie, strach, egzaltacja i wyobraźnia musiały odegrać swoje role zarówno podczas obserwacji, jak i podczas opowiadania o wydarzeniu, to fakt pozostaje faktem, że nigdy wcześniej ani później tak wielu ludzi nie było równoczesnymi świadkami równie niezidentyfikowanego fenomenu.
Relacja naocznego świadka, późniejszego profesora z Uniwersytetu w Coimbrze, Jose Marii de Almeidy
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Oni czekali tam na cud od wielu dni i w końcu jakàś anomalię pogodową uznali za takowy. Na zdjęciu widać, że 90% tłumu to łatwowierni staruszkowie.
Był powtórny cud słońca w Fatimie 13 maja 2011 r. Pielgrzymi, którzy przybyli wtedy do Fatimy na uroczystości dziękczynne za beatyfikację Jana Pawła II mogli obserwować na niebie słońce otoczone różnokolorową obręczą. Wielu pielgrzymów interpretowało ten fenomen jako cud Jana Pawła II. Po roku ten niewytłumaczalny fenomen znów się powtórzył. Miał miejsce również w Fatimie i również 13 maja, a świadkowie opisują to niezwykłe zjawisko atmosferyczne jako słońce otoczone różnokolorową obręczą. Ludzie niechętni wszelkim tego rodzaju zjawiskom szybko znaleźli wytłumaczenie – że to jak najbardziej naturalny fenomen zwany przez naukę „efektem halo”. No cóż, być może. Chociaż już wytłumaczenie dlaczego miał on miejsce tylko w Fatimie i to podczas religijnych uroczystości wyjaśnić już trudniej. Nie już chcę wspominać, że zjawisko to ma miejsce również 13 maja, również w Fatimie również w tym roku. Sprawdza się w tym wypadku znane powiedzenie, że aby być zadeklarowanym ateistą, trzeba naprawdę być człowiekiem głębokiej wiary. W tym wypadku w ciąg zbiegów okoliczności.
Te osoby doskonale wiedziały, co się miało wydarzyć i tak samo gapiły się na słońce. Już nie mówiąc o tym, że słyszały później o tym mnóstwo opowieści. Biorąc pod uwagę, jak działa ludzka pamięć (a płata ona niesamowite figle i sprawia często, że „doskonale pamiętamy” coś, co nie miało miejsca – zapewne każdy ma takie wspomnienia), nawet jeśli nic nie widziały, już po krótkim czasie mogły być przekonane, że jednak widziały.
Nawiasem mówiąc, cud słońca wyglądał różnie według różnych relacji (jedni mówili, że skakało po nieboskłonie, inni że zmieniało kolor itp.), a byli i tacy, którzy nic specjalnego nie widzieli.
Johannes Fiebag w książce „Tajne Orędzie Fatimskie” podkreśla, że właśnie owa wirująca „tarcza słoneczna” mogła być w istocie statkiem obcych. Świadkowie zeznali, że widzieli nie tylko świetlną kulę, ale też błyskawice oraz odczuli zmianę temperatury i słyszeli dźwięki przypominające grzmoty. Owe dźwięki dziś nie są niczym niezwykłym, ale ówczesnych mogły przerazić, bo nie znali oni dzisiejszych urządzeń. Co więcej, część świadków opisywała świetlną kulę jako lekko podłużny obiekt, zaobserwowali też inne, mniejsze ciała latające. Z latających obiektów wydobywały się „białe chmury”. Brzmi znajomo? A to jeszcze nie koniec. Najczęściej spotykane i opisywane manewry UFO, to zygzakowate ruchy, przypominające opadanie zwiędłych liści, a także spiralne obroty obiektów wokół siebie – to również opisy zgodne z fatimskimi. Argumenty przemawiające za zbiorową halucynacją czy też psychozą, upadają, gdy okazuje się, że „tańczące słońce” widziane było przez ludzi znajdujących się w promieniu czterdziestu kilometrów od miejsca zdarzenia.
Podsumujmy zatem. Jakiś okrągły, bądź też podłużny obiekt, mocno świecący i wytwarzający wysoką temperaturę, pojawia się na niebie, porusza się wirując, po czym opada ruchem zygzakowatym na ziemię, wzbija się z powrotem i odlatuje. Skąd jednak osobliwe relacje dzieci? Otóż i to da się wyjaśnić. Obecnie znamy wiele relacji osób porwanych przez UFO, które opowiadają, że zostali czymś odurzeni, a następnie wzięci na statek obcych. Twierdzą też, że dziwnie czuli się już wcześniej, tak jakby ktoś „przygotowywał” ich na owo spotkanie. Za „odurzaniem” dzieci przemawia także fakt, że później zachorowały. Według przekazów przyczyną była epidemia hiszpanki, jednak jedno z dzieci miało także guza, a przebieg ich choroby był podobny do popromiennej, co można tłumaczyć jako skutek napromieniowania mającego swe źródło w statku obcych. Warto podkreślić, że Lucia, której jako jedynej udało się przeżyć, miała do spełnienia specjalne zadanie – to ona miała przekazać dalej informacje. Być może odurzono ją czymś innym, być może uchroniono ją przed skutkami promieniowania. Pozostała dwójka miała być tylko świadkami.