Londyńskie „Powiększenie” Michelangelo Antonioniego było wiwisekcją rzeczywistości. Niedługo po nim mistrz nakręcił kolejne arcydzieło, docierające do granic człowieczeństwa.
Jego „Zawód reporter” zaczyna się i kończący śmiercią. Ta pierwsza śmierć jest obdarta z tajemnicy. Na łóżku leży martwy człowiek, którego dokumenty przywłaszcza sobie David Locke (Jack Nicholson), pragnący porzucić swoją dotychczasową, nędzną egzystencję i zacząć udawać kogoś innego. Przybranie nowej tożsamości wprowadzi go w wir wydarzeń, w wyniku których trafi do Barcelony, pozna piękną dziewczynę, ale stanie się też celem podejrzanych i uzbrojonych typów. A co oznacza śmierć z finału? Jej poetyckość polega na tym, że każdy może znajdować tu sobie własną interpretację.
Podobnie jak w „Powiększeniu”, Antonioni w „Zawodzie reporter” podszył egzystencjalne pytania sensacyjną fabułą. Upajał się widokami dzieł hiszpańskiego architekta Antonio Gaudiego, a jednocześnie nakręcił film bez realizatorskich ekscesów, ascetycznie. Wyjątkiem jest legendarna, trwająca siedem minut finałowa scena, będąca jednym z ulubionych materiałów do analizy dla studentów filmoznawstwa. Zupełnie niezwykłą rolę zagrała w tym dziele Maria Schneider, znana ze skandalizującej roli w „Ostatnim tangu w Paryżu”. Aktorka wygląda u Antonioniego zjawiskowo. Nie jest już tą wyzywającą harpią parzącą się z dekadenckim Marlonem Brando, lecz kimś w rodzaju nieskalanego anioła prowadzącego Jacka Nicholsona ku nieuchronnemu przeznaczeniu. Naprawdę można uwierzyć, że bohater chciałby z taką osobą uciekać na koniec świata. Co z tego, że w życiu prywatnym wiązała się z kobietami, a niedługo po filmie Antonioniego uciekła z planu skandalizującego „Kaliguli” i trafiła do szpitala psychiatrycznego? Antonioni wycisnął z niej jeszcze więcej niż Bertolucci i tylko to się liczy.
Nagrano niezwykły materiał związany z tym filmem. Oto przy mikrofonie siada Jack Nicholson i chrypliwym głosem opowiada o swoim spotkaniu z Antonionim i podpowiada jak należy rozszyfrowywać znaczenie finału. Posłuchawszy go przez kilka minut, jasnym się staje, że ten człowiek stoi hen wysoko ponad poziomem Hollywood, w którym przyszło mu na co dzień pracować. Aktor bardzo rzadko zgadza się na nagrywanie jakichkolwiek materiałów kierowanych na DVD. Dla dysku z „Zawodem reporter” zrobił wyjątek i nagrał jedyny w historii swój solowy komentarz, gdyż jak twierdzi, praca z Antonionim była najważniejszym aktorskim wyzwaniem w jego karierze.
Maria Schneider zmarła na raka w 2011 r. Nicholson od paru lat nigdzie nie zagrał i zapowiada, że nie wróci na ekran. Antonioniemu prawie udało się dożyć setki. „Zawód reporter” pozostaje pięknym wspomnieniem po niedawnej epoce, której już wszakże nie ma.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Antonioni zrobił jego premierę w warszawskim DKF-ie Kwant. To była sensacja.
Dla mnie jeden z najważniejszych filmów w życiu, może nawet najważniejszy – całkowicie mi wszystko przewartościował i postawił do góry nogami pokazując, że forma nie musi być z konieczności formą czystą, ale może być też nośnikiem sensu, treści. Po tym filmie ujrzałem kino od nowa. Ten film nie jest malowniczy – on jest wprost kamerą namalowany. Okołodwugodzinne bombardowanie widza sekwencją obrazów, prawdziwych arcydzieł. Od tego filmu zaczęła się moja przygoda z Antonionim i mogę powiedzieć, że każdym kolejnym filmem (a widziałem Noc, Zaćmienie, Przygodę, Czerwoną pustynię, Powiększenie) potwierdzał w moich oczach swoją najwyższą klasę. Absolutny mistrz zdjęć, scenografii, prowadzenia aktorów. Prawdziwe, autorskie kino.
Tak się zastanawiam czy czymś najważniejszym, jeśli chodzi o ten film, jest podjęcie refleksji nad motywami bohatera i wychodzi mi, że nie. Motyw zaprzeczenia ciągłości losu była jedną z obsesji Antonioniego – w trochę innym ujęciu, w refleksji nad nietrwałością więzi, podejmował temat w Przygodzie i Nocy. Kto choć czasami nie odczuwa pragnienia porzucenia życia poprzedniego i rozpoczęcia wszystkiego od nowa, nie powinien oglądać tego filmu, bo go nie zainteresuje. Jestem jednak przekonany, ze nie ma takiej osoby, która nie dopuściłaby choć raz w życiu do siebie tak szalonej myśli. 😉
Motywy to rzecz drugorzędna. Zawód Reporter to film drogi, główny bohater zawiedziony egzystencją od czegoś ucieka i czegoś poszukuje, sam Antonioni zaś bada możliwości czegoś, co moglibyśmy nazwać „nową etyką”. Czy jest możliwa, jaki jest sąd Antonioniego o niej, czy jest powiązana jakoś z nowoczesnością (kolejna obsesja Antonioniego), czy stosunek reżysera doń jest jednoznaczny? Tego można dowiedzieć się jedynie oglądając film. 😉 Film powinien się bardzo spodobać osobom, które miały okazję liznąć trochę filozofii np. filozofii podmiotu, etyki tudzież egzystencjalizmu.
Gaudi, Schneider, Warszawa… to są trzy symbole kojarzące się z tym filmem. Część akcji dzieje się w Barcelonie i oglądamy Park Guell oraz Casa Milo, czyli jedne z najsłynniejszych wyrobów hiszpańskiego architekta Antonio Gaudiego (Alan Parsons Project dedykowali mu swoją finałową płytę!). W filmie oprócz świetnie grającego Nicholsona jest też Maria Schneider, jakże inna od postaci znanej z 'Ostatniego tanga w Paryżu’. Nie mówi zbyt wiele, za to jest ładna jak nigdy wcześniej ani później. Można uwierzyć, że Nicholson z taką osobą chciałby uciekać na koniec świata. Wreszcie – Warszawa. 'Zawód reporter’ został zapamiętany także dlatego, że to właśnie w Polsce, w DKF-ie Kwant odbyła się światowa premiera tego filmu. Antonioni przywiózł szpule osobiście ze sobą i w zatłoczonej salce pokazał ją polskim widzom jako pierwszym na świecie. Gdy chodziłem do Kwanta w czasach gdy działał w Rivierze, ta historia z Antonionim krążyła jako legenda. Zdaje się, że to śp. profesor Jerzy Toeplitz nadzorował całą operację. 'Zawód reporter’ to prawie takie mistrzostwo świata jak 'Powiększenie’. Mówi coś o życiu, tylko nie sposób dokładnie powiedzieć co to jest. Jedynie czuje się to.
Na zaproszenie DKF „Kwant” po raz pierwszy przyjechał do Polski tej rangi Mistrz światowego kina Michelangelo Antonioni dzięki pomocy mojej ciotki z Rzymu i ambasadora Włoch, którego był bliskim przyjacielem. Prof. Jerzy Toeplitz w 1975 roku mieszkał w Australii i myśmy, i podejrzewam Antonioni nie mieli z nim kontaktu.
Arcyciekawe informacje! Ja się załapałem na wykłady profesora Toeplitza gdy Kwant był w Riwierze Remont. Chodziłem tam jeśli pamiętam w latach 1991-93. Kierownikiem DKF-u był pan Tobiszewski (?), który potem prowadził kino Praha.
Po mojej emigracji od jesieni 1984 szefem DKF „Kwant” jest Edward Tobiszewski, który jest także szefem AKADEMII FILMOWEJ DKF „KWANTU”, na której miał wykłady prof Jerzy Toeplitz. 40 lat temu zakładałem AKADEMIĘ FILMOWĄ z prof. dr Aleksandrem Jackiewiczem. Edward Tobiszewski był kierownikiem kina „Kultura” i „Rejs” Stowarzyszenia Filmowców Polskich, a nie kina „Praha”.
„Salka” – sala widowiskowa CK „Riviera-Remont”, gdzie odbywały się projekcje DKF „Kwant” – nie była taka mała, 413 miejsc. Dwóch studentów stało na zmianę w kolejce 48 godzin, by kupić karnet na seminarium. Oczywiście pomieścić wszystkich nie było łatwo, oprócz członków klubu cała kulturalna Warszawa i „Warszawska” chciała uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu, w szarej gierkowskiej Polsce. Zajeżdżały pod ds „Riviera” mecedesy z flagami państw zachodnich. Światowa prapremiera filmu „Zawód: reporter” i spotkanie z Michelangelo Antonionim była apogeum Ogólnopolskiego Seminarium Filmowego „MICHELANGELO ANTONIONI – PROTAGONISTA NOWEGO KINA”, 5 – 10.03.1975, odbywającego się w ramach obchodów X-lecia DKF „Kwant”. Pokazaliśmy wszystkie filmy twórcy „Powiększenia”, oprócz dokumentu „Chiny”, na który cenzura nie wyraziła zgody. Referaty wygłosili Maria Kornatowska („Michelangelo Antonioni: szkic do portretu”), prof. dr Aleksander Jackiewicz („Antonioni a język sztuki współczesnej”), Konrad Eberhardt („Człowiek a świat rzeczy w filmach Antonioniego”), dr Rafał Marszałek („O dramaturgii w filmach Antonioniego”), dr Andrzej Werner („Antonioni: granice ludzkiego świata”). Michelangelo Antonioniego przed światową prapremierą filmu „Zawód: reporter” publiczność „Kwantu” powitała owacją na stojąco. Po filmie w salce „Remontu”, która musiała pomieścić 400 osób, odbyła się dyskusja podsumowująca seminarium z udziałem Mistrza i referentów, którą prowadziłem. W ciągu trzech dni pobytu w Polsce towarzyszyłem Antonioniemu od jego przylotu na lotnisko Okęcie w spotkaniu z gabinecie ambasadora Włoch, w spotkaniu w Stowarzyszeniu Dzienikarzy Polskich, w bankiecie w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich i w spotkaniu ze studentami szkoły filmowej w Łodzi. Po tym spotkaniu Antonioni odwiedził na planie zdjęciowym Lecha Majewskiego, realizującego swoją pierwszą etiudę filmową. Ukazało się wydawnictwo MICHELANGELO ANTONIONI W „KWANCIE”.