Miliony osób grają w RPG typu „hack n’slash” z przepięknymi środowiskami. Nie ma czasu na subquesty, chcemy ekspresowo zwiedzić światy fantasy i splądrować najbogatsze skarbce!
Komputerowym RPG wszech czasów pozostaje dla mnie Betrayal at Krondor z 1993 r. Napisał go John Cutter (na zdjęciu), niegdyś pracownik Cinemaware, współautor m. in. kultowego Defender of the Crown. Recenzenci brytyjskiego PC Formatu schlastali Krondor, wyszydzając fabułę, która powstała na podstawie twórczości uznawanego za grafomana Raymonda E. Feista. Jednak każdy, kto zajrzał głębiej pod kiczowatą pierzynę, odkrywał geniusz tej gry.
To był najbogatszy w swoim czasie świat gry komputerowej, swą barwnością ośmieszający wydawane równolegle produkcje RPG typu Amberstar czy Ishar 2. Cutter stworzył żyjącą, kompletną krainę Midkemii – trójwymiarowe góry, dostojne świerki, drogowskazy na traktach. Do tego zmieniające się pory dnia, efekty specjalne (oślepienie oczu po wyjściu z lochów) oraz respektowanie realizmu, uwzględniającego m.in. niszczenie się broni podczas walki. Zaliczywszy wszystkie zadania w pniu głównym fabuły, można było się bawić w zbieranie kawałków super miecza albo szukanie rozwiązań do zapieczętowanych zagadkami kufrów.
Moim ukochanym miejscem w Midkemii był ukryty w górskiej kotlince sklepik, w którym można było się zaopatrzyć w niespotykane nigdzie indziej artefakty. Tylko handlarz z tego sklepiku miał na stanie takie cudeńka jak Glory Hand, pozwalające kraść przeciwnikom broń w trakcie walki. Żeby dotrzeć w jego podwoje, trzeba było snuć się bocznymi traktami, obejść otaczające je gaiki, gdzie jedyne towarzystwo stanowił śpiew ptaków. Słowem, trzeba było mieć dużo czasu. Dziś by mi się już nie chciało tego robić, wolę zobaczyć kilka ładnych obrazków z Diablo III niż przeczesywać krzaki. To straszne, ale gry komputerowe po raz kolejny okazują się być przeznaczone dla dzieci, ewentualnie bujających w obłokach młodzieńców. Tylko oni potrafią odnaleźć ukrytą w nich magię.
Dokument o Betrayal at Krondor
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
To prawdopodobnie najlepszy RPG w historii, bardzo możliwe że bez tego tytułu współczesne RPG nie wyglądałyby dziś jak wyglądają. Osobiście byłem w szoku gdy pierwszy raz odpaliłem tą grę – fabuła, dialogi między postaciami, skrzynie z zagadkami, po prostu miód!
Dla mnie krajobraz. Tam się chciało przebywać a wręcz żyć. Uciekanie do karczmy przed nocą, dokupywanie prowiantu. To był GTA V dwudziestego wieku.
Pamiętam, że ponad dekadę temu – gdy byłem młody i jeszcze głupszy niż obecnie – grałem przez godzinę lub dwie BaK, które dołączone chyba było lata temu do jakiegoś czasopisma (Secret Service CD?). Coś mnie wówczas w tej grze zirytowało i odstawiłem ją na półkę. Biorąc pod uwagę fakt, że we współczesnych produkcjach jest coraz mniej rozgrywki, a coraz więcej skryptów i epickich filmów, czas chyba najwyższy okopać się w oldskulu i wrócić do gier, których dawniej nie potrafiłem docenić ze względu na mleko znajdujące się dekadę temu pod nosem.
Feist nie jest zapewne grafomanem, natomiast jego powieści rzeczywiście są klepaniem utartych schematów, ale to samo można powiedzieć o całym gatunku fantasy. Dowcip polega na tym, że nawet najgorszy kicz literacki da się przełożyć na fantastyczną grę komputerową, ponieważ operuje ona inną estetyką niż literatura; zaryzykowałbym tezę, że kicz jest wręcz wymarzoną pożywką dla gier.
Właściwie można się z tym zgodzić. Zobacz – z dobrej literatury wychodzą takie gnioty jak komputerowi Władcy Pierścieni z przyległościami. Prawdopodobnie jest tak, że takie dzieła nie zostawiają już wiele miejsce dla interaktywnej przestrzeni, bo wszystko jest w nich ułożone i spójne. Film będący wiernym przedstawieniem z tego wyjdzie, gra już nie. W rozklekotanym, niespójnym kiczu jest tyle luk i przestrzeni, że dobra gra znajdzie w nich dla siebie miejsce 😉
Pamiętam, że ponad dekadę temu – gdy byłem młody i jeszcze głupszy niż obecnie – grałem przez godzinę lub dwie BaK, które dołączone chyba było lata temu do jakiegoś czasopisma (Secret Service CD?). Coś mnie wówczas w tej grze zirytowało i odstawiłem ją na półkę. Biorąc pod uwagę fakt, że we współczesnych produkcjach jest coraz mniej rozgrywki, a coraz więcej skryptów i epickich filmów, czas chyba najwyższy okopać się w oldskulu i wrócić do gier, których dawniej nie potrafiłem docenić ze względu na mleko znajdujące się dekadę temu pod nosem.