Pokazują Ziemię po ewolucji, która doprowadziła do powstania społeczeństwa zniewolonego. Są zaprzeczeniem utopii, czyli dystopiami.
Czy Matrix był pierwszy? A może Metropolis Fritza Langa? Otóż nie – pierwszy wysyp dystopijnych światów nastąpił w literaturze końca XIX wieku. Juliusz Verne opisał zmagania dwóch miast w „Begum’s Fortune”. W przerwie pomiędzy romantycznymi podróżami, antykapitalistyczną dystopię „Iron Heel” napisał nawet Jack London. Dwa nieśmiertelne klasyki gatunku powstały nieco później – satyryczny „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya oraz „1984” George’a Orwella. Wszystkie dystopie łączy przedstawiany przez nie rozrost propagandy i zwątpienie społeczeństwa w możliwość bycia szczęśliwym. To, co opisał Orwell, sprawdziło się właściwie zaraz po publikacji książki. Także inni autorzy dystopii nie stawiali sobie za cel pokazywanie świata w krzywym zwierciadle, lecz po prostu takiego, jakim przy złej passie może się stać. Były jednak wśród dystopii wizje znacznie wyprzedzające swe czasy. Na przykład opowiadanie „City of the Living Dead” pokazywało społeczeństwo mamione przez aparaturę zdolną do tworzenia światów wirtualnych marzeń, a cały ten system utrzymywały w stabilności mechaniczne „macice”. Można je uznać za pradziada Matriksa.
Dla twórców filmowych dystopii najbardziej płodnym okresem był przełom lat 60-tych i 70-tych. Francois Truffaut zrealizował Fahrenheit 451 według powieści Raya Bradbury’ego, w którym wzorowy strażak dostrzegł wady systemu represji i zaczął go de facto sabotować. Z kolei Jean-Luc Godard w Alphaville oświetlił paryskie zaułki w taki sposób, że zaczęły one przypominać futurystyczne miasto, w którym rządził nie burmistrz ani prezydent, lecz elektroniczny mózg. Powstające w tym okresie filmy dodały do znanych od lat tematów nowe: lęk przez zagładą nuklearną czy przemianę dzieci systemu w katów, jak „Mechanicznej pomarańczy” Stanleya Kubricka.
Ale najpiękniejsze dzieło dystopijne stworzył Ridley Scott. Pokazał w „Blade Runnerze” Los Angeles AD 2017, w którym detektyw zostanie zbawiony przez ofiarę, na którą polował. Jak zwykle, nic nie jest tym, czym się wydaje: koziorożec z origami uświadomi bohaterowi, że nie jest człowiekiem, bo jego wspomnienia pochodzą z przeszłości kogoś innego. Nawet wzlatujący ku niebu biały gołąb, to tylko mechaniczny wytwór. Pada deszcz. Detektyw i jego zbawca siedzą na dachu. Android w ostatnich sekundach życia wypowie poetycki monolog ze słynną frazą: „Wszystkie te chwile przeminą na zawsze, jak łzy zagubione w deszczu”. Jest w tych słowach tyle nostalgii i niespełnionych marzeń, że każe widzowi uronić łezkę nad tym okrutnym światem.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Jeśli detektyw Rick Deckard jest androidem, to dlaczego nie jest tak szybki, sprawny, inteligentny i odporny na ból jak daleko nie szukając Roy Batty ? To mi się nie trzyma kupy.
Może był już w końcówce swojego cyklu trwania? 🙂
co prawda miał złamane 2 palce i obitą facjatę, ale nie robił wrażenia konającego :}
Ale z drugiej strony patrząc – czy człowiek utrzymałby się na ścianie budynku, wisząc na samych palcach?
jakbym spojrzał w dół – podejrzewam, że byłbym równie konsekwentny w utrzymywaniu się palcami 🙂
Przemo, ale on nie patrzył w dół! 🙂
Uważam, że Deckard jest w 100 % człowiekiem, a tylko ma obsesje, ze jest androidem. Tym bardziej nie jest to Nexus 6, o czym świadczy jego ludzka nieudolność. Kaganek zwątpienia wywarła na nim na pewno Rachael. Ja odbieram go jako człowieka, bo inaczej powinien zostać na końcu ” zdymisjonowany”
Może i tak być. Pamiętaj jednak, że Harrison Ford wspominał, że Scott powiedział mu w trakcie zdjęć, że jest replikantem. Oprócz sceny z jednorożcem z origami jest też druga scena, z Rachael, w której ponoć przez ułamek sekundy widać u Deckarda czerwone oko.
Piotrek, nadal mnie nie przekonałeś. Jeśli, to co piszesz jest prawdą, to ja źle odbieram te arcydzieło kina SF. To zrujnuje mój świat 🙂
Nie przekonuję cię 🙂 Moim zdaniem po prostu Scott sam nie wiedział jak jest naprawdę i zrobił to na zasadzie „będzie otwarte rozwiązanie, każdy będzie mógł interpretować jak chce”. Bunuel w Piękności dnia zapodał wydające dziwne dźwięki pudełko, które tłusty Azjata wręcza Catherine Deneuve. Do było w środku? Dusza? Złote chrząszcze? On sam tego nie wiedział.