Zanim Bill Gates został najbogatszym człowiekiem na świecie, był petentem u IBM czy Commodore. Trafił wtedy na człowieka, który go upokorzył jak nikt inny w całej historii Microsoftu.
Na czele Commodore stał sprytny i nieustępliwy Jack Tramiel (1928-2012), urodzony w Łodzi i zamieszkały tam przy ulicy Zarzewskiej (na zdjęciu). Szef Microsoftu w 1976 r. dopiero uczył się jak rozgrywać partie z większymi od siebie konkurentami. Tramiel, wykorzystując swoje doświadczenie i spryt starego lisa, zaproponował kupno praw do wykorzystania napisanego przez Microsoft systemu BASIC za jednorazową sumę, bez konieczności płacenia później tantiem od każdej sprzedanej sztuki komputera. Twórca Commodore miał przekonywać Gatesa, że jest to przedsięwzięcie na niewielką skalę, eksperyment, który może się nie powieść. Szef Microsoftu uwierzył w tę wersję, gdyż „starszy pan od kalkulatorów” nie wydał mu się uosobieniem człowieka sukcesu i choć początkowo jego propozycja przewidywała płacenie 3 dolarów od każdego sprzedanego komputera, po kilku tygodniach ustąpił i zgodził się na warunki Tramiela.
Tym samym Commodore zyskało system operacyjny, który wykorzystano w dziesiątkach milionów sprzedanych komputerów. Bo po wypuszczonym na rynek w 1977 r. komputerze Commodore PET przyszła kilka lat później kolej na superhit, znany każdemu najpopularniejszą maszynę ośmiobitową, czyli Commodore 64.
Suma, na jaką opiewała transakcja, była przez lata oficjalnie ukrywana, jednak jeden z byłych pracowników Commodore zdecydował się ją ujawnić. Było to rzekomo 10 tys. dolarów. Jack Tramiel w jednym z ostatnich wywiadów wspomniał o 25 tys. Dokładna suma nie jest ważna – liczy się tylko to, że była ona kilka tysięcy razy za niska w stosunku do rzeczywistej wartości. Kilka tysięcy razy, nie kilka razy! Główny inżynier Commodore, Chuck Peddle skomentował to krótko: „Prawdopodobnie jedyny przypadek w dziejach, gdy Bill Gates został tak wykiwany”.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Fajny dokument o Tramielu http://www.youtube.com/watch?v=HA5Xw5uwpAc
Odpaliłem, faktycznie fajny. Zwłaszcza że anonimowi autorzy zapomnieli podać źródła połowy tekstu, który umieścili w tym filmiku 🙂 Tak to się w dzisiejszych czasach zrzyna z Cyfrowych marzeń.