Niegdyś władcami Ziemi były dinozaury. Mimo że odkrywano po nich coraz to kolejne pozostałości, aż do lat 70-tych nie było spójnej teorii na temat przyczyny ich wymarcia.
Jak zawsze, pierwsi byli Chińczycy. To oni jeszcze w czasach przed Chrystusem zaczęli odkopywać pierwsze kości dinozaurów. Sądzili, że odnajdują fragmenty ciał starożytnych smoków, natomiast bardziej cywilizowana Europa obstawiała, że są to pozostałości po biblijnych olbrzymach.
Słowo „dinozaury” pochodzi ze starożytnej greki, oznaczając „straszne jaszczury”. Apogeum nowych odryć przypadło na XIX wiek, gdy zaczęto odkopywać coraz to nowe fragmenty kośća tych dziwnych stworzeń. Paleontolodzy ustalili na podstawie budowy kości miednicy podział na dwa rodzaje dinozaurów: gadzie i ptasie. Ustalono także, że wymieranie nastąpiło pod koniec okresu kredy, czyli 65 mln lat temu.
W 1980 r. bracia Alvarez przedstawili hipotezę, że przyczyną wymierania było uderzenie w Ziemię meteorytu o średnicy około 10 km. Amerykańscy naukowcy mieli nawet kandydata na sprawcę tej katastrofy. Był nim odkryty na północnym krańcu meksykańskiego półwyspu Jukatan, znajdujący się częściowo pod wodą krater Chicxulub. Potężna pozostałość po dawnej katastrofie, o średnicy ponad 150 km i 1 km głębokości sugerowała starcie Ziemi z największym znanym dotychczas meteorytem. W warstwach osadowych z okresu kredy odkryto obecność irydu, czyli pierwiastka ściśle związanego z meteorytami.
Naukowcy zaczęli szacować, że uderzenie w Jukatan wywzoliło moc nieporównywalnie większą od jakakolwiek bomby wodorowej. Okolice megawybuchu zmiotła fala tsunami, ale samo to nie uśmierciło dinozaurów. Zabiły je zmiany klimatyczne następujące w wyniku katastrofy. Według teorii Alvarezów, Ziemię przesłoniła na kilka lat ogromna chmura popiołów, która zablokowała dopływ słońca, a co za tym idzie, spowodowała wyginięcie większości roślin. Wraz z tym zaczęły padać roślinożerne dinozaury.
Najnowsze teorie mówią co prawda o tym, że wymieranie dinozaurów było procesem dłuższym niż chcieliby tego Alvarezowie, i że doprowadził do tego szereg zmian klimatycznych niekoniecznie związanych z uderzeniem meteorytu. Cały czas jednak dominującą hipotezą jest ta przedstawiona przez braci Alvarezów.
Polska strona dedykowana historii dinozaurów
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Jak na moje oko, to nawet 10-kilometrowy meteoryt nie mógł wzniecić pyłów, które by przesłoniły całą planetę. Pewnie impakt na Jukatanie wybił dinozaury z obu Ameryk, ale czy również te z Azji? Szczerze wątpię
Jedna asteroida nie, ale kilka – mniejszych i trafiających w różne miejsca globu: np. Silver Pit czy Ukraina. Poza tym nałożyło się na to działanie wulkanów z trapów Dekanu, które znajdowały się wtedy vis-`a-vis (na antypodach) impaktu Chicxulub. I to właśnie wykończyło dinozaury.
Zniknięcie dinozaurów było spowodowane także przez erupcje wulkaniczne w rejonie trapów Dekanu. Druga grupa naukowców z tej placówki uważa, że znalezione w pobliżu ślady po kraterze wskazują, że pod koniec okresu kredowego doszło do serii uderzeń meteorytów. To właśnie one miały być odpowiedzialne za wyginięcie gatunków, które przetrwały trudny czas aktywności wulkanicznej. Na poparcie tych teorii szefowa jednej z grup naukowców z Princeton, Gerta Keller, wskazuje pomiary osadów z Dekanu. Z badań wynika, że druga faza erupcji wulkanicznych pokrywa się ze skokiem liczby szczątków planktonu. Wtedy to wulkany wyemitowały do atmosfery ogromne ilości dwutlenku węgla i dwutlenku siarki.
Ależ sensacja, od dawna wiadomo, że masowa zagłada dinozaurów nie była ani ostatnia, ani największa w historii. Dokumentacja paleontologiczna stwierdza osiem do dwunastu masowych wyginięć (w zależności od sposobu liczenia) w ciągu ostatnich 250 mln. lat. Ostatnie wydarzyło się 11 mln. lat temu, największe (zginęło 80% żyjących wtedy gatunków) 248 mln lat temu. Komputerowe opracowanie danych paleontologicznych ujawniło, że masowe wymieranie nie jest przypadkowe, ale regularne – zdarza się mniej więcej, co 26 mln. lat – ostatnie nastąpiło 11 mln. lat temu.
Prehistoria do korekty, ma głębszy wymiar od czasu publikacji Michaela Cremo „Zakazana archeologia” a podającej m.in. długą listę zadziwiających znalezisk archeologicznych. Mam tu na myśli znalezioną w Afryce Południowej metalową kulę z wyżłobionymi wzdłuż jej obwodu rowkami pochodzącą, jak się datuje, z okresu prekambryjskiego. Odcisk buta znaleziony w Antelope Springs w stanie Utah, którego powstanie datuje się na okres kambryjski. Metalową wazę znalezioną w Dorchester w stanie Massachusetts pochodzącą prawdopodobnie z okresu prekambryjskiego. Kamień znaleziony w Szkocji, w którym znajdował się żelazny gwóźdź. Pochodzenie tego znaleziska datuje się na okres dewoński. Kamień znaleziony w Tweed w Anglii, w którym umieszczona była złota nić. Żelazny dzban znaleziony w Wilburton w stanie Oklahoma. Oba te znaleziska datuje się na okres Karbonu.
Co takiego na temat naszej historii mogą przekazać nam te wszystkie zadziwiająco stare znaleziska? Chyba to, że nasza wiedza na temat prehistorii bazująca na pewnych teoretycznych założeniach nie pozwala, aby tego rodzaju znaleziska oglądały światło dzienne, i odrzuca tego rodzaju anomalie. Tego rodzaju znaleziska podważają wyznawane teorie i dlatego nie są brane pod uwagę. Zamiast wprowadzić poprawki do obecnie obowiązującej teorii lub zbadać dokładnie te znaleziska, idzie się po najmniejszej linii oporu i odrzuca je. Liczne dowody wskazują, że ludzkość istnieje na Ziemi znacznie dłużej, niż głosi to oficjalna nauka. Co więcej, wiele z nich ukazuje, że nasi starożytni przodkowie byli kimś więcej niż tylko prymitywnymi jaskiniowcami, jak zwykliśmy o nich sądzić. Być może nawet okaże się kiedyś że odsiewane twierdzenia o ludziach żyjących w epoce dinozaurów to jednak prawda.