Oglądając Galerię Wiktora Emanuela II w Mediolanie, człowiek zastanawia się, dlaczego u nas nie widać podobnych konstrukcji? Teraz może nie, ale kiedyś…
Przed wojną w Warszawie był imponujący, kryty szklanym dachem pasaż handlowo-rozrywkowy. Wejście znajdowało się od ulicy Senatorskiej i dalej pasaż biegł wzdłuż obecnej ulicy Canaletta. Projekt autorstwa architektów Leona Drewsa i Czesława Przybylskiego zakładał zabudowę dachem z barwionego na niebiesko szkła aż do ulicy Niecałej. Prace budowlane ruszyły w 1907 roku, kiedy inwestor Maksymilan Luxenburg miał 44 lata. Połowę pasażu od ulicy Senatorskiej ukończono w tym samym roku. Na poziomie ulicy działały sklepy i restauracje, a w podziemiach tor przystosowany do jazdy na wrotkach z restauracją oraz barem amerykańskim. Później działały tu teatr i kino. Kolejny etap prac budowlanych miał rozpocząć się w 1914 roku, ale zamiary te pokrzyżował wybuch wojny. Gdyby historia potoczyła się inaczej, prawdopodobnie Galeria Luxenburga pośrodku zwieńczona zostałaby kopułą, podobnie jak słynna galeria w Mediolanie. Jednak pierwsza wojna doprowadziła Galerię Luxenburga na skraj upadku, większość sklepów pozamykano. Galeria dotrwała aż do 1944 roku, jednak spłonęła w czasie Powstania Warszawskiego. Metalowa konstrukcja dachu ostała się, mimo to po zakończeniu wojny podjęto decyzję o jej rozebraniu.
Ciężko porównywać się z Mediolanem, bo tam ozdobny styl renesansowy, tutaj oszczędny klasycyzm. Mediolański pasaż ma długość sięgającą 300 metrów, warszawski gdyby został ukończony według projektu miałby 180 metrów. Niemniej ciężko zrozumieć, że takie eleganckie rozwiązanie przestrzeni mogło powstać w czasach zaborów, a nie jest w stanie zaistnieć obecnie. Byłaby to niewątpliwa atrakcja turystyczna, a i spora wygoda dla przyjezdnych i miejscowych w naszym kapryśnym klimacie. Byłaby to także przyjemna odmiana od obecnych galerii handlowych, nijakich molochów, gdzie rzadko kiedy można podziwiać widok nieba. Nie jest to chyba kwestia pieniędzy, skoro miasto było w stanie sfinansować gigantyczne szklane tunele na Łabiszyńskiej, wysokie na 10 metrów i ciągnące się na 1200 metrów, których koszty zapewne były astronomiczne, a przydatność jest dyskusyjna. Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś kiedyś wróci do korzeni.
Źródło grafiki: sekretywarszawy.pl
W gmachu mieściło się 700 pokoi do wynajęcia w tym Grand Hotel.