Nie wierzyłem zapowiedziom, że to najdroższe miasto świata. Na drugim miejscu zestawienie wymieniało Londyn, co obśmiałem, bo wiele produktów jest tam przecież najtańszych w Europie.
Z Oslo mieli rację. Potomkowie Wikingów może i łodzie wstawili do muzeów, ale z całą pewnością nie wyzbyli się łupieskich nawyków. Oto garść najbardziej zwyrodniałych pomysłów z ich zbójeckiego elementarza: hotdog 30zł, półlitrowa Coca-Cola 14zł, bilet tramwajowy 17zł. Po zorientowaniu się w lokalnych układach trzeba zagryźć zęby i przyjąć do wiadomości, że każdy kioskarz, każda sklepikarka, motorniczy czy zwykły kasjer będą z nami robić to samo, co lokalni dżentelmeni robią z paniami, którym zadedykowano pomnik na nadmorskim Aker Brygge. Dopiero gdy to zrozumiemy i zaakceptujemy, można się zacząć cieszyć miastem.
Duże wrażenie zrobiła na mnie lokalna opera. Nie dlatego, żebym był fanem prezentowanej tam muzyki, ale oczywiście ze względu na swoją bryłę. Jest tak zaprojektowana, że można wejść na dach, żeby obserwować panoramę Oslo.
W dzieciństwie byłem fanem książki Thora Heyerdahla “Wyprawa Kon-Tiki”, od razu więc skierowałem kroki do muzeum dedykowanego jej bohaterowi. Jest ono położone na pełnej zieleni wyspie Bygdey. Przybywam, czekam na otwarcie lokalu, ale wokół żywego ducha. Jest sobotni ranek, stoję patrząc na fruwające nad fiordem mewy, wczytuję się w wypisane na murze firmowe hasło Heyerdalha o tym że nie istnieją dla niego żadne granice, na zegarku zbliża się 10:28. Nagle podjeżdża autobus, wysiada z niego pani, wyjmuje z kieszeni klucz i.. otwiera muzeum Thora Heyerdahla. Co za punktualność! W środku oświetlony miodowym światłem znajduje się duplikat łodzi, którą XX-wieczny Wiking przepłynął z Chile do Thaiti. Na zdjęciu widać ładniejszą od tratwy Kon-Tiki, łódź Ra, którą Heyerdahl przepłynął z Maroka do Barbadosu.
Wieczór na głównym deptaku miasta. Samotny tramp zawodzi “Umarłe liście”, nawet całkiem nieźle przygrywając sobie na jakimś instrumencie klawiszowym. Nagle przestaje grać, bo odbiera esemesa. W okolicy szał – w jednym z klubów odbywa się koncert lokalnego idola numer jeden, takiego Jonas Brother, tyle że bez braci. Jest Białorusinem, nazywa się Aleksander Rybak i gra na skrzypcach. Jak widać, na spotkanie z nim prą głównie nastolaty i ich babcie.
Zobaczyć “Krzyk”, to spojrzeć w oczy współczesnemu horrorowi. Wśród innych prac wystawionych w muzeum Muncha znajdował się “Pożar w wiązowym lesie”. Podobno Wes Craven tytuł “Nightmare on Elm Street” wziął z Washington Post, gdzie takowy nagłówek ukazał się po odstrzeleniu Kennedy’ego przez snajperów, którzy wygarnęli do niego, gdy przejeżdżał przez Elm Street. Gdyby nie to, byłbym przekonany, że także tę inspirację Craven zaczerpnął z Muncha.W ekspozycji znajdował się również niesamowity obraz zatytułowany “Morderca”. Zielona twarz – u Muncha oznacza zazdrośnika. Lepkie, długie ręce i profil twarzy jak u delikwenta z “Krzyku” podkreślają dramat tego nieszczęśnika. Widać, że ucieka, ale jednocześnie bardzo rzuca się w oczy.
Lokalny Uniwersytet. Nawet w piątek, który był dniem nauki, nie wyczułem tutaj jakiejś szczególnej aktywności, charakterystycznej choćby dla Bramy Głównej w Warszawie. Albo w Norwegii studiują bardzo niedzielnie, albo młodzież siedzi na porozrzucanych po mieście wydziałach, a ten centralny budynek robi jedynie za obiekt do fotografowania.
Ach, Aker Brygge. Atmosfera tego miejsca jest wspaniała, porównywalna z najlepszymi bulwarami europejskich miast. Cały kompleks położony jest nad samym fiordem Oslo. To tam najlepiej poczuć smak tego chłodnego miasta, posiadającego nawet park z nagimi posągami jakichś nieszczęśników. Nad Aker Brygge jest znacznie cieplej i mniej samotnie.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Polecam Oslo latem. Aker Brygge po północy podczas zachodu słońca. Piękne przeżycie.
Aker Brygge został przekształcony w dzielnicy mieszkalnej, sklepów i restauracji po porcie. Jest to dobre miejsce na spacer i obserwować ludzi. To jest pełna restauracji i kawiarni, wiele z nich jest Franchise restauracji. Upewnij się, aby iść do końca, a są tam piękne widoki na Fjord. Jest sztuczna bading obszarów dla mieszkańców. Przyjemne miejsce do przeglądania.