Disney złożył wniosek patentowy na system druku 3D, produkujący zabawki czy figurki, które nie będą poddawały się procesowi skanowania.
Biznes firmy, związany z licencjonowanymi zabawkami, takimi jak figurki z uniwersum Star Wars czy z licznych filmów animowany, to dziesiątki miliardów dolarów przychodów rocznie. Oczywiście mocno nie w smak byłoby, gdyby te kwoty były uszczuplone przez domorosłych „producentów” z drukarkami 3D i trudno się temu dziwić. Wniosek patentowy wspomina o głowicy drukującej, która oprócz zwykłego filamentu mogła domieszać dodatkowy filament ze specjalnego materiału. Materiał ten albo pochłaniałby światło albo odbijał je różnych kierunkach.
Od wniosku patentowego do fizycznej realizacji tego pomysłu jeszcze jest daleka droga, ale od razu przypomina się historia z zabezpieczeniami płyt muzycznych z początku wieku. Wtedy to Sony, zapewne kosztem milionów dolarów, opracowała system zwany XCP od extended copy protection. Kiedy już tłoczone z tym zabezpieczeniem płyty pojawiły się w sprzedaży, ktoś odkrył, że wystarczy maznąć brzeg płyty czarnym pisakiem i płyta stawała się odbezpieczona.
Pomysł Disneya też obarczony jest sporym ryzykiem porażki. Dodatkowy filament musiałby być bezpieczny również dla małych dzieci, które zabawki biorą do buzi. Nie mógłby być toksyczny, odłupywać się itd. Finalny wygląd zabawki dalej powinien cieszyć oko użytkownika, a szanse są, że jeśli będzie wyprowadzał w pole skanery 3D to dla ludzi też może dziwniej wyglądać. Figurki Star Wars już do najtańszych nie należą, a ceny musiałyby jeszcze wzrosnąć, żeby pokryć koszty wprowadzenia zabezpieczeń.
Inna sprawa, że już teraz, zanim powstała jakakolwiek zabawka w nowej technologii, można z marszu podać kilka potencjalnych sposobów jej obejścia. Pierwszy to oczywiście pomalować figurkę czarnym markerem, który pokryje warstwę zabezpieczającą. Skaner 3D nie złapie kolorów obiektu, ale kształt owszem, a celem zabezpieczenia jest ochrona właśnie kształtu. Jak ktoś nie chce uszkadzać swojej zabawki w ten sposób, to może zrobić odlew gipsowy i skanować taki gipsowy model. Można zupełnie nie tykać figurki tylko skorzystać z innych modeli 3D, np. tych z gier. Zresztą zdolny grafik jest w stanie zrobić model 3D od zera.
Może zamiast szarpać się z zabezpieczeniami po prostu dostosować biznes do nowych czasów, tak jak się to stało w branży muzycznej. Z jednej strony produkować figurki lepszej jakości, tak by ewentualne domowe kopie odstawały na pierwszy rzut oka. Z drugiej śmiało wejść w nowy obszar typu subskrypcje miesięczne za dostęp do modeli 3D dla użytkowników domowych, żeby sobie właśnie drukowali i bawili się.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski