Telewizja nie umarła po tym jak powstał Internet, podobnie planszówki nie wyginęły po nastaniu ery gier komputerowych. Spokojnie dawały sobie radę z raczkującym wirtualem.
Planszówki zjawiły się w Polsce za pośrednictwem składnic harcerskich. W jednej z takowych nabyłem Manewry morskie, wspaniałą grę wydaną przez ZTS Plastyk, na której pudełku zapomniano wspomnieć, że rzecz stanowi nieformalną kopię zachodniego Stratego. Szpiedzy, marszałkowie i saperzy zostali po prostu zamienieni na trałowce i niszczyciele.
Oprócz Manewrów morskich, szachów i warcabów niewiele było do wyboru. Konający PRL nie dostrzegał potrzeby dostarczania na rynek jakichkolwiek zabawek. Radź sobie sam, człowieku. Mój dziadzio uruchomił w podwarszawskiej Jabłonnie produkcję klocków wyglądających jak Duplo, ponieważ uznał, że ich zachodnie oryginały są na naszym rynku zbyt drogie. Należał nawet do Cechu i płacił komunie zacne podatki. W innym punkcie miasta początkujący rzemieślnik Jan Adamski postanowił naprawić braki w kwestii planszówek. Odpalił firmę o niezbyt wyrafinowanej, podyktowanej urzędniczym przymusem nazwie Wyrób gier logicznych z papieru i tektury. Od pierwszej publikacji firma była jednak znana odbiorcom jako Encore, co po francusku tłumaczy się jako „jeszcze”.
Była to manufaktura działająca na tyle skromnie, że nie stać jej było na własny know how. Zresztą kto nad Wisłą byłby w stanie wymyślić coś lepszego od parających się tym od wielu lat mózgów z Zachodu? Właściciel Encore podczas wizyt za żelazną kurtyną dostrzegł półki uginające się od ciężaru plansz, żetonów i kart do gry. Istniał pewien problem: Jan Adamski nie znał się na grach. Po powrocie do kraju zamówił u dość tajemniczych „autorów” projekty gier. Dziwnym zrządzeniem losu owi twórcy jako źródło swoich inspiracji obrali gotowe już planszówki firmy SPI (Simulations Publications Inc).
Pierwszy produkt z owej linii Encore wypuściło latem 1982 roku. Rzecz nazywała się Labirynt śmierci i pewne jest, że prawie nikt o niej z początku nie usłyszał, bo jakim cudem towar z prywatnej manufaktury miałby trafić do składnic harcerskich czy Klubów Międzynarodowej Prasy i Książki? Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale o Encore dowiedziałem się chyba dopiero w okolicach 1986 roku, gdy zobaczyłem Labirynt śmierci w księgarni na Wilczej, w świątyni gdzie można było dostać Bajtki. Stało się to dzięki temu, że Jan Adamski po kilku latach zmagania się z systemem, przedarł się ze swoimi produktami do bardziej popularnych miejsc. Zaczął również otrzymywać darmową powierzchnię reklamową w Świecie Młodych oraz telewizyjnych programach dla dzieci.
Labirynt śmierci mnie nie zmiótł. Był trudny jak diabli i wymagał samodzielnego rysowania lochów, co samo w sobie uważałem za pomyłkę. Potem zupełnie bez rozgłosu przeszło Ratuj swoje miasta, zaś po nim nadeszła Bitwa na polach Pelennoru, która wydała mi się znacznie bardziej przystępna, choć była czymś w rodzaju Manewrów morskich w terenie leśnym.
Peak możliwości Encore nadszedł chwilę później. W rynek huknął Gwiezdny kupiec, rzecz tak nowatorska dla polskiego odbiorcy, że właściwie nie było z czym jej porównywać. Z Monopoly? Beż żartów. Monopoly przeznaczono dla małolatów, a Gwiezdny kupiec z tymi wszystkimi pirackimi statkami kosmicznymi i handlem izotopami był jak bezkarna grzeszna przyjemność, stopień wtajemniczenia do świata dorosłych. Dzięki tej grze można było liznąć prawdziwej ekonomii, dowiedzieć się o pojęciach podaży i popytu.
Nie jestem w stanie sobie przypomnieć jak dokładnie wyglądała rozgrywka, mimo że mam na koncie kilkadziesiąt wielogodzinnych partii. Pamiętam natomiast, że w momencie przerwania rozgrywki trzeba było zabezpieczyć chybotliwą planszę wraz ze wszystkimi leżącymi na niej żetonami, bo jakiekolwiek ich przesunięcie uniemożliwiało kontynuację historii.
Gwiezdny kupiec naznaczył Encore piętnem sukcesu. Jan Adamski wspominał kiedyś o nakładach przekraczających 40,000 egzemplarzy i tyle z pewnością sprzedało się Gwiezdnego kupca. Encore zaczęło sypać grami jak z rękawa. Nadeszli Odkrywcy nowych światów, Wojna o Pierścień, TransSolar. Rzeczy wydane ładniej, z ładniejszymi okładkami i teoretycznie chwytliwymi pomysłami, a jednak już nie tak wciągające.
Odkrywcy nowych światów zawierali w sobie elementy gry paragrafowej. W tym samym 1987 roku, być może nieco pod wpływem owej gry Encore, Jacek Ciesielski opublikował w tygodniku Razem Dreszcza, oznaczonego jako produkcja z autorskiej linii Fantasolo. Pierwszy kontakt z tym dziełem rwał włosy z pleców, ale trwało to zaledwie kilka dni. Fantasolo okazało się bardzo solo, bo zniknęło zanim użytkownicy zdążyli na dobre położyć na nim łapy.
Poza tym na samym początku lat 90-tych pobojowisko było już posprzątane, gdyż pecetowe strategie, takie jak Civilization, History Line 1914-1918 czy Battle Isle bardzo wiernie odtwarzały klimat planszówek. Nie trzeba już było zajmować połowy pokoju wielką papierową planszą ani szukać kolegi do gry.
Wielkie Encore jeszcze przez kilka lat walczyło z wiatrakami. Wreszcie w 1997 roku Jan Adamski spasował. Przez 15 lat działalności ukształtował wielu ludzi, którzy planszówkami bawią się do dzisiaj, bo po dwóch dekadach zniewolenia coraz częściej słyszy się opinie, że kostki i papier wracają.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
He, he Gwiezdny Kupiec i Labirynt Śmierci – grało się (łezka się w oku kręci). Do tego były jeszcze jakieś gry o potworach ale nazwy nie pamiętam 🙁
Kojarzę jeszcze grę stworzoną razem z bratem The Goonies (planszę mam do dziś ale zasady gdzieś się zgubiły). Potem dzięki kuzynowi odkryłem gry strategiczne Oprracja Lew Morski, Ardeny 44.
Labirynt śmierci był za trudny, to Pelennor był pierwszy 🙂
Praktycznie wszystkie wydawnictwa Encore to były gry „zapożyczone” np. z amerykańskiego czasopisma Ares. Warto wrzucić do Google np. Citadel of Blood, Star Trader, Voyage of the B.S.M. Pandora by zobaczyć oryginały. Encore zadbało tylko o własny tytuł, tłumaczenie i swoją oprawę graficzną. Szkoda, że kopiując te tytuły Encore nie uwględniało errat/poprawek pojawiających się w Ares często kilka numerów po publikacji.
Np. tutaj w bazie gier orignalny „Gwiezdny Kupiec” aka Star Trader: https://boardgamegeek.com/boardgame/3534/star-trader
Chyba dopiero Transsolara wymyślili samodzielnie 😀
W labiryncie były kafelki z których się układało labirynt, niczego się nie rysowało 😉
Bitwa na polach Pelennoru była mocno hermetyczna, bo prawie nikt nie znał wtedy Władcy Pierścieni. Ludzie kupowali wszystko co wychodziło, takie czasy!