Publikujemy wykonane LIDAR-em zdjęcie trasy kolejowej pomiędzy Wrocławiem a Wałbrzychem. Mniej więcej na 65. kilometrze drogi faktycznie coś widać.
Krążące od tygodni miejskie legendy zdają się potwierdzać. Po lewej stronie kadru wyraźnie widać białą plamę o podłużnym kształcie, która może być poszukiwanym obiektem. Domniemaną drogę do owej kryjówki również widać z tego ujęcia – prowadzi ona na lewo od linii jaru, którym biegnie linia kolejowa. Wcina się w zbocze w górnej części kadru niczym ostry kieł. Widać również, że ukryty obiekt znajduje się mniej więcej w samym sercu góry, spory kawałek od jej zbocza.
Na standardowo zawierającym więcej jaskrawych odcieni oryginale zdjęcia kolory zostały wyretuszowane tak, żeby łatwo można było odróżnić wzniesienia terenu od lasu i drogi kolejowej. LIDAR (Light Detection and Ranging) to laserowy skaner, jedna z najnowocześniejszych technik do tworzenia numerycznego modelu terenu. Zdjęcia lidarowe stosuje się między innymi do pomiaru mas ziemnych oraz wykrywania pozostałości obiektów archeologicznych.
Dokładna proweniencja publikowanego zdjęcia nie jest nam znana, ale nie zdecydowalibyśmy się go pokazać, gdybyśmy mieli wątpliwości co do tego czy źródło jest wiarygodne. Owo zdjęcie pochodzi z forum portalu magazynu Odkrywca.pl, gdzie pojawiło się wraz ze skanem artykułu zamieszczonego ponad 25 lat temu w 1876 numerze tygodnika regionalnego „Trybuna Wałbrzyska”, zatytułowanego „Tajemnice Zamku Książ (8)”. Autor tekstu, Zbigniew Zalewski, dotarł do dwóch kobiet, które wskazały w lesie, w pobliżu 61. kilometra, miejsce, gdzie w latach 40. widziały wjazd do tunelu. W momencie publikacji reportażu znajdował się tam jedynie gliniasty, trochę nienaturalnie pasujący do reszty góry nasyp. Kobiety twierdziły, że wlot do tunelu zasypano żółtym piaskiem. Materiał ten potwierdza, że pomiędzy 61. a 65. kilometrem drogi kolejowej znajduje się wiele ukrytych tuneli.
Tunel o którym mówimy nie jest klasycznym tunelem znanym z kolejnictwa. Według szacunków, sięga on głębokości około 20 metrów. Wjeżdżający do niego pociąg zagłębiał się coraz bardziej pod ziemię, a wlot do tunelu wystarczyło zasypać niczym rów, uprzednio zdetonowawszy jego ściany.
W „Tajemnicach Zamku Książ (8)” pada ciekawa uwaga na temat tego kto mógł zasypać wlot do tunelu. Miejmy na uwadze, że to nie jest banalna operacja – wymaga posiadania trotylu albo granatów. Otóż Zalewski słusznie zauważa, że to niekoniecznie musieli być Niemcy, lecz mogło był wojsko polskie lub UB. Tuż po wojnie podobne tunele często wysadzano i potem zasypywano, obawiając się, że w środku mogą się ukrywać esesmani i wchodzenie doń stałoby się niebezpieczne.
Wspomniany artykuł pokazuje dobitnie, że temat był już żywy ćwierć wieku temu! Tyle że wówczas traktowano go jako mit czy niewartą dokładniejszego sprawdzenia legendę.
Polecamy również nasz wcześniejszy artykuł o obszarze, na którym znajduje się domniemany pociąg.
Źródło grafiki: odkrywca.pl
Jako kontrapunkt podajmy, że według Wołoszańskiego złotego pociągu tam nie ma.
http://www.woloszanski.com/Blog/Wpis/Zloty-pociag/
To jest zdjęcie lidarowe a nie georadarowe. Nic nie reprezentuje oprócz życzenia patrzącego
Będzie tak jak z Troją Schliemanna. Śmieszne, majaczenia, mity, a gdy się odnajdzie – było pewne, że w końcu ktoś to odkopie.
sasa: Dokładnie
Dzisiejszy Fakt zdaje relację Tadeusza Słowikowskiego. Tuż po wojnie od innych Niemców pan Tadeusz usłyszał, że 5 maja 1945 roku, na kilka dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej, ktoś wymordował całą rodzinę Niemców, mieszkającą blisko 61. kilometra. Ich dom zburzono, a gruz został użyty do zasypania wejścia do tunelu.
Tunel ma się znajdować między 60. i 61-szym kilometrem trasy Wałbrzych – Wrocław, a dawnym PGR Lubiechów. Gdyby stanąć na torach, mając stację Szczawienko za plecami, po prawej stronie będziemy mieć górę Paluch, a po lewej, gdzieś pod ziemią… „złoty pociąg”. Tunel zbudowany został około 20 metrów pod ziemią, co wynika ze sporządzonego przekroju tego terenu. Obecnie tego miejsca strzegą służby.
tu jest taki problem, że to cały pociąg – sam jako zabytek pewnie sporo warty, więc nawet jeśli to jakiś inny pancerny, bez cennego towaru to choćby 10% byłoby sporą nagrodą. Jednak takiego pociągu nie wydobędziesz niepostrzeżenie, mógłbyś ewentualnie powynosić broń i inne szpargały, a resztę zostawić i nikomu nie mówić. I tu się pojawia pewnie kłopot – fanatyk historii zapewne nie chciałby żeby taki zabytek dalej gnił w ziemi, pewnie nawet by mieli opory przed sprzedaniem na czarnym rynku bardziej wartościowych przedmiotów po to by na zawsze zostały w jakimś prywatnym muzeum pośród innych zdobytych nielegalnie, nieraz kradzionych przedmiotów. Wyniesienie i sprzedanie fantów o wartości swojej działki, a potem zgłoszenie też nie rozwiązuje kłopotu – pozostają te opory i ewentualne kłopoty gdy ktoś się przyczepi.
Jednak zdaję sobie sprawę, że takie patologiczne przepisy tylko szkodzą i nie wiadomo ile bezcennych przedmiotów nigdy nie zostanie pokazana ludziom bo leży w gablotce jakiegoś bogacza, szejka itp. bo państwo nie nagrodziło znalazcy (choć wykorzystanie budżetu na takie rzeczy może być kontrowersyjne) lub nie pozwoliło mu sprzedać na uczciwej, jawnej aukcji. Może by się znajdowali nawet jacyś mecenasi fundujący muzeom takie zabytki, wielu by pewnie sprzedało tak za dużo mniejsze pieniądze by legalnie i bez kontaktów z półświatkiem dostać zapłatę.
Informacja sprzed chwili: w piątek w poszukiwania złotego pociągu w Wałbrzychu włączy się wojsko. Wykorzysta eksperymentalny sprzęt z Wojskowej Akademii Technicznej. To ponoć nowoczesny georadar, przewyższający możliwościami sprzęt posiadany przez wojsko.
No i co dalej? Panowie od odkryć coś zamilkli.