W roku 1955 amerykańska marynarka oblatywała eksperymentalne prototypy urządzenia, które działało jak latający Segway.
Pomysł inspirowany był pracami amerykańskiego naukowca Charlesa Zimmermana, który ustalił, że śmigła helikoptera równie dobrze mogłyby działać nad jak i umieszczone pod wehikułem. Drugi pomysł Zimmermana polegał na wymyśleniu systemu sterowania, który nazwał kinestetycznym. Obie myśli zmaterializowały się w prototypach, które na zlecenie działu badawczego marynarki zbudowała firma Hiller Aviation. Oczywiście projekt był ściśle tajny.
Urządzenie napędzane było dwoma silnikami spalinowymi o mocy 44 KM, które wprawiały w ruch dwa współosiowe przeciwnie obracające się śmigła. Wystarczało to, żeby udźwignąć sam pojazd, jak również jedną osobę. Efekt pracy śmigieł był potęgowany efektem dyszy. Pilot stawał na platformie i reguląc prędkością obrotów ustawiał wysokość na którym pojazd lewitował na ziemią. Dalsze sterowanie polegało na wychylaniu ciała w stronę, w którą platforma miała się przemieszczać, podobnie jak we współczesnych osobistych transporterach Segway. Na zachowanych filmach z testów widać jak oblatywacz Bill Johnston majestatycznie fruwa wzdłuż płyty lotniska, wykonuje obroty, nabiera wysokości, a prototyp zachowuje się przy wszystkich tych manewrach bardzo stabilnie.
Początkowo powstały dwie wersje urządzenia, różniące się mocą silnika, każdej zbudowano po trzy działające prototypy. Później doszła jeszcze trzecia, większa i cięższa, której ze względu na masę nie dało się efektywnie sterować w sposób kinestetyczny, dlatego pilot siedział, kierując pojazdem sterami podobnymi do tych w tradycyjnych helikopterach. Projekt nigdy nie wszedł do masowej produkcji, ponieważ uznano, że nie nadaje się wykorzystania na polu bitwy. Faktem jest, że pilot był wystawiony na strzały, a udźwig platformy ograniczony był w praktyce do pilota i jego karabinu. Jest natomiast nadzieja, że na fali obecnego zainteresowania dronami, ktoś odkurzy pomysł na ten nietypowy, jednoosobowy helikopterek.
Źródło grafiki: amazingstuff.co.uk
Wydaje mi się , że największym problemem do wprowadzenia tego urządzenia do masowej produkcji stanowiły względy bezpieczeństwa. Tak na chłopski rozum, bez żadnego zabezpieczenia wystarczyło zbytnio nachylić platformę pod kątem by stracić nad nią kontrolę. Dziś przy wykorzystaniu GPS myślę , że łatwiej by było wprowadzić zabezpieczenia utrzymujące platformę w stabilnej pozycji. Wystarczyłoby odrobinę chęci, a klienci z pewnością by się na to znaleźli.
Tutaj nowocześniejsza wersja tego hardware 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=KEDrMriKsFM