Choć żył tylko 33 lata, dosłużył się stopnia generała i zwiedził kawał świata. Był kumplem Napoleona Bonaparte, a także polskim patriotą.
Cała historia rozpoczęła się od mezaliansu. Oto jest rok 1769, w Gdańsku nobliwa angielska arystokratka Maria Dealire czeka na rozwiązanie swojej ciąży. Badań USG jeszcze wówczas nie znano, więc gromadzący się dookoła łóżka kobiety wianuszek świty z niecierpliwością oczekuje kim będzie potomek. Rodzi się ciemnoskóre dziecko. Dama próbuje tłumaczyć ów fakt nadmiernym zamiłowaniem do picia kawy, ale złośliwe plotki wskazują na inną, znacznie bardziej prawdopodobną przyczynę takiego stanu rzeczy. Ma nią być murzyński służący, bardzo gorliwie pomagający pani Dealire zarówno przez zajściem w ciążę, jak i podczas niej.
Pułkownik Konstanty Jabłonowski ani nie był rasistą, ani nie wykazywał resentymentów wobec kobiet. Kochał madame Dealire, więc usynowił dziecko. Nadano mu imię Władysław. a gdy dorósł zaczęto intensywną edukację młodzieńca we Francji, gdyż Polska w tym czasie de facto już nie istniała.
Młody Jabłonowski pobiera nauki w szkole wojskowej Ecole de Brienne, gdzie chodzi do klasy z samym Napoleonem Bonaparte. To tam spotyka się z pierwszymi objawami nietolerancji rasowej. Według zachowanych świadectw, Bonaparte jest jednym z głównych prześladujących Murzynka – pod pod takim pseudonimem zaczyna być znany młokos.
W wieku 16 lat wstępuje do francuskiej armii. Spędził w niej niemal okrągłą dekadę. Na wieść o Insurekcji Kościuszkowskiej budzi się w nim patriotyzm – powraca do kraju, osobiście bierze udział w kluczowych bitwach tej kampanii. Po przegranej kampanii dowodzi przez rok legionem w Alpach (na zdjęciu). W 1801 roku zostaje generałem. Wstępuje do Legionów Dąbrowskiego, by w końcu zgłosić się na ochotnika do tłumienia powstania… czarnych niewolników na Haiti. Adam Mickiewicz napisze potem o nim w „Panu Tadeuszu”: Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju.
Nie powrócił już do niego. W 1802 roku zmarł na febrę w haitańskim Jeremie.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Było ich dwóch wtedy we Francji, on i „Czarny Diabeł” Dumas.
Widzialem reportaz z Haiti gdzie wypowiadali sie potomkowie polskich legionistow. Mowili o przesladowaniach rasistowskich przez rdzennych Haitanczykow o gwaltach tylko za to ze przyznaja sie do polskiego pochodzenia i maja jasniejsza skore.