Zdarza się czasem, że w oficjalnych raportach znajduje się passus, którego przywołanie zdaje się obalać główne tezy owego raportu. Dzieło komisji Warrena nie jest od tego wolne.
Poniższy tekst jest fragmentem odnoszącym się do raportu komisji Warrena (na zdjęciu jej członkowie z Lyndonem Johnsonem) w sprawie zabójstwa JFK. Mowa w nim o ranie Jamesa Tague’a, o której już wcześniej pisaliśmy. Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie fakt, że ze wspomnianego tekstu wynika między wierszami, iż na Dealey Plaza miał miejsce spisek. „According to the Warren Commission’s final report, forensic tests by the FBI revealed that the chipped bullet mark impact location contained no embedded copper metal residue, indicating that it was not created by >>an unmutilated military full metal-jacketed bullet such as the bullet from Governor Connally’s stretcher<<„. „Not created by” – to klucz. Ta kula z „Governor Connally’s stretcher” oficjalnie uchodzi za pocisk raniący Kennedy’ego w szyję oraz Connally’ego w kilka różnych miejsc na ciele, znaleziona w szpitalu na łóżku, na którym złożono rannego gubernatora. Czyli jest to słynny „magic bullet”. Skoro więc kula, która trafiła w tunel była innej natury niż pocisk, który spowodował rany gubernatora Connally’ego, to jak to można racjonalnie wytłumaczyć!? Przypomnijmy, że jeśli okazałoby się, że padły więcej niż trzy strzały lub gdyby okazało się, że strzały były oddawane z więcej niż jednego (nieważne jakiego) rodzaju broni, to wniosek może być tylko jeden: spisek!
Teraz mój komentarz. Na podstawie tego, co czytałem, domniemam, że obrażenia Tague’a powstały w wyniku jednego ze strzałów snajperów znajdujących się w budynku obok TSBD, zwącego się Dal-Tex Building. W dokumencie „The Men Who Killed Kennedy” zawarto analizę zdjęć tego budynku z dnia zabójstwa i pojawia się sugestia, że na drugim piętrze znajdowali się niezidentyfikowani osobnicy. I to by się zgadzało, bo trajektoria lotu kuli odpowiadałaby wówczas miejscu, gdzie znajdował się Tague. Snajper celował w głowę Kennedy’ego: pierwszy strzał przeleciał obok limuzyny (Kennedy odruchowo cofnął wówczas rękę), drugi trafił w szyję prezydenta. Następny strzał ranił gubernatora w plecy i nogę. Po czym rezerwowy strzelec na pagórku widząc, że Kennedy nadal żyje wypalił z bliska z jakiejś strzelby, trafiając tym razem bezbłędnie. Łącznie padły więc co najmniej cztery strzały. Trwa dyskusja, czy strzał w szyję był śmiertelny, to znaczy czy po kilkudziesięciu minutach czy kilku godzinach spowodowałby śmierć JFK. Większość komentatorów jest zdania, że tak. W tym kontekście ostatni strzał w głowę był niepotrzebny, ale strzelec z pagórka oczywiście nie mógł o tym wiedzieć. Tak to mniej więcej moim zdaniem wyglądało. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że tuż po 12:30 niezależne źródła mówiły o trzech strzałach, podobnego zdania była większość świadków. Moim zdaniem wyjaśnieniem tej kwestii jest przyjęcie, że jeden ze strzelców z Dalteksu używał karabinku z tłumikiem, bo zwalenie kilku strzałów na jednego człowieka było dla zamachowców już w fazie planowania w oczywisty sposób niemożliwe.
Kompletny raport komisji Warrena
Źródło grafiki: Howardwillens
Co do ilości strzałów, to pięknie wypowiedziała się sama Jackie Kennedy przed komisją Warrena: Więc, musiały być na pewno dwa, jeden zmusił mnie do spoglądania na Gubernatora Connally’ego, który krzyczał. Zdziwiło mnie to wszystko, bo najpierw myślałam, że były 3 strzały. Jedna która sprawiła, że Connally zaczął krzyczeć, druga która trafiła Johna w szyję i ta trzecia… Jednak później przeczytałam, że Gubernator Connally i mój mąż zostali trafieni przez jeden pocisk. Czyli jeśli mam powiedzieć ile widziałam kul, które narobiły „szkód” są to te dwie. Osobiście uważam, że gdyby Gubernator Connally został trafiony przez ten sam pocisk w plecy co mój mąż, zauważyłabym to! Przecież widziałam jego plecy.
Tutaj jest bardzo fajny komentarz w sprawie samego sędziego Warena: Arlen Specter, the Warren Commission lawyer (and future U.S. senator), first presented his soon-to-be infamous single bullet theory to Chief Justice Warren while the two men were standing at the sixth-floor window of the Texas Book Depository where the mediocre marksman Oswald allegedly committed his historic crime. After listening silently to Specter explain the magical trajectory of Oswald’s bullet, Warren simply turned on his heel and walked away without saying a word. Warren – a distinguished chief justice with a monumental record on civil rights – had resisted serving on the presidential commission. He knew that his duty was not to find the truth, but to suppress dangerous evidence that – as LBJ had warned him – might lead to World War III. Still, it must have dismayed the 73-year-old jurist to see how his historic report (and his reputation) would be tied to a patently absurd ballistics theory.