Ten moment, gdy po raz pierwszy na Liście Przebojów Trójki pojawiło się “Take on me”. To był tak wielki hit, że mało co się może z nim równać wcześniej czy później.
Później Mortenowi Harketowi zdarzało się śpiewać zupełnie zaskakujące piosenki. Zamiast schlebiać nastolatkom, nagrał zupełnie niesamowity kawałek o tym jak niby słońce świeci w telewizji, ale w rzeczywistości będący równie gorzkim egzystencjalnym wyskokiem jak Wonderful Life Blacka. “Nie znalazłem niczego, co by ukoiło mój wewnętrzny niepokój” czy “Boję się szalonych i samotnych widoków w lustrze” – to nie były bananowe teksty Duran Duran czy Ricka Astleya.
Kilka lat później A-ha nagrali melancholijne Stay on these Roads, a czternaście lat później równie mi bliskie Lifelines. Po kolejnych ośmiu latach wypuścili doskonałe Foot of the Mountain, a poznaczony zmarszczkami, pięćdziesięcioletni Morten jest równie naturalny jak dawniej. Nie ma w tym grama kiczu, bo to pozbawiona ciągu na publikę, spokojna i pogodna muzyka jednego z najbardziej długowiecznych zespołów we współczesnej muzyce rozrywkowej.
Na zdjęciu – muzeum historii Norwegii w Oslo, w którym A-ha doczekało się własnej instalacji w dziale lat 80-tych. Z głośników leci “Take on me”, na ekranie widać rysunkowego Mortena Harketa, a przed nim typowy fan z tamtej epoki. Na nogach podwinięte dżinsy, obowiązkowe białe skarpety, na piersi kamizelka bez rękawów, obok miska chipsów i puste butelki po coli, a obok leżące na wykładzinie numery miesięcznika Mad. Według norweskich artystów, była to kwintesencja epoki!
Rolling Stone o sekretnej historii powstania Take on Me
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
A-ha, owszem, było najbardziej znanym norweskim zespołem do końca lat osiemdziesiątych. Od lat dziewięćdziesiątych Norwegia kojarzy się przede wszystkim z black – metalem. I całkiem prawdopodobne, że jeszcze długo tak zostanie. Choć przyznaję, A-ha był całkiem niezłym zespołem.
Dziesięć piosenek, które złożyły się na „Hunting High And Low” A-ha zarejestrowali w Eel Pie Studios w angielskim Twickenham, a za produkcję odpowiadali Tony Mansfield, John Ratcliff oraz Alan Tarney. Z krążka pochodzą przebojowe single, dziś będące już klasyką popu – „Take On Me”, „The Sun Always Shines On TV”, „Train Of Thought” oraz „Hunting High And Low”. Debiut dał A-ha nominację do Grammy w 1986 roku w kategorii „Najlepszy debiutant”. Statuetki grupa nie zdobyła, ale za to galę MTV Video Awards opuściło z aż ośmioma nagrodami. Trio było pierwszym artystą z Norwegii, który uzyskał nominację do Grammy.
No, nie mieli nałogów, skandali ani zbytniego czarowania na scenie dlatego nie są tak potężni jak DM ale jakże piękne utwory i piękny wokalista i piękna barwa i zdolni oni, choć nie miałam pojęcia, że gitarzysta to taki skurczybyk, aby nie przyznać klawiszowców jego wkładu. Smutna w sumie historia i taka zwykła jak to u ludzi…